sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 2.












- Tylko nie spóźnij się do szkoły! – Skierowała ku niemu soczystego całusa.


- Och mamo, nie jestem dzieckiem! – Warknął, czym prędzej wychodząc.


Fujio poprawił swój plecak i wypluł piasek, który wpadł mu do ust przez wiatr.

Pierwszy dzień w szkole, uu… pan licealista… to już coś, a przynajmniej tak mówią. Wtedy jest się już ,,prawie dorosłym” w oczach dokładnie tych samych, którzy dwa lata temu uważali cię za brzdąca.


Jego wyjście przewidywanie miało być długą, nudną wędrówką, jednak okazało się krótkim spacerem, finiszem, którym była szkoła: miejsce nauki, powagi…



- Dołącz do klubu muzycznego!


- Nie, najlepszy jest sportowy!


- Zapraszamy do naszego klubu tanecznego! – Słyszał coraz to więcej propozycji.


- Klub teatralny! Miej na uwadze, że łączy on kilka kierunków w jednym - powiedziała pewna dziewczyna.


- A to nie powoduje tylko większego wysiłku? – zapytał chłopak.


- Nie, skądże! Jeżeli coś się kocha, to działa w drugą stronę: sprawia ci przyjemność i zabawę.


- Jestem innego zdania – rzekł dyplomatycznie i odszedł. Niedyplomatycznie jednak uważał jej słowa za gadaninę przepełnioną nierealistyczną ideą, która w oczach nauczycieli wcale taka nie była.


- Ee, jestem Sophie – podbiegła jeszcze do niego niepewnie nawiązując do dalszej rozmowy.


- Fujio. Fujio Otsuke – dodał. Ku jego zdziwieniu dziewczyna nie szukała dziwnych pytań, typu:

- To nietutejsze nazwisko. Przeprowadziłeś się do Stanów, nie?


A jednak zrobiła to po tej chwili ciszy. A jednak musiała zapytać tak, jak zapewne zrobiłaby większość ludzi.


- Myślę, że nie muszę ci mówić – odpowiedział dodając celowy ,,słodki” uśmiech.

Rozstając się z rozmówczynią zajrzał na korytarzu głównym, do której klasy go przydzielono.


- A więc 1B – mruknął pod nosem i poszedł do odpowiedniej sali. Ujrzał tam zapoznaną się wcześniej grupę ludzi. Przyjrzał się każdemu z grubsza, po chwili wymawiając swoje imię.


- Jestem Fujio, witajcie – zmienił miejsce na nieco spokojniejsze, gdzie stał jak słup soli. Sterczał, spoglądając na zegarek, modląc się w myślach, kiedy będzie mógł wrócić do domu. Czekał w końcu na swojego wychowawcę, który w tym samym czasie bez skruchy wyklinał powód swojego spóźnienia.


- Przepraszam, że musieliście tyle na mnie czekać, korki – wytłumaczył w tych słowach pół godziny później. – Jestem Cameron Clark, wasz jak się zdaje wychowawca, tak? – starał się rozluźnić atmosferę, jednak nie usłyszał odpowiedzi, co tylko bardziej go skrępowało.


- Tak – odpowiedział po tej niezręcznej chwili ciszy Fujio.


- Miło mi przywitać nowych uczniów naszej uczelni, którzy będą reprezentowali ją przez najbliższe trzy lata. Mam nadzieję, że już się poznaliście, więc od razu podam wam plan lekcji.


Czas uciekający w ten sposób powodował u nastolatka nudności i senność. Gdy godzinę później wrócił do domu, nawet nie przywitał się z rodzicami, a czym prędzej pobiegł na górę do swojego pokoju. Rzucił plecak w kąt i zajrzał do laptopa. Ten kilkudziesięcioletni wynalazek o dziwo nadal był modny, choć małymi krokami stawał się przeżytkiem. W każdym razie takie rzeczy dużo pokazywały o statusie rodziny Otsuke wśród społeczeństwa; nie należała ona do najbogatszych, jednakże nie należała i do miażdżącej większości, wśród której żyli biedni. Po prostu znajdowali się pośrodku. Mimo wszystko była to maska, bowiem nie stać ich było praktycznie na nic. Miesiąc wcześniej Japończyk emigrował z rodzicami ze swojej ojczyzny do znajdujących się w miarę blisko i znacznie bezpieczniejszych Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie wszystkich było na taką podróż stać, jednak Fujio należał do tych szczęśliwców, którzy mieli taką możliwość. Niestety przekonał też się na własnej skórze, że wszystko ma swoją cenę: teraz musi żyć w ubóstwie, we wspomnianej masce, by nie zostać zhańbionym. Tablety, laptopy, telefony dotykowe… kilkanaście lat temu tak bardzo modne, teraz są zwykłym rekwizytem w wielkim teatrze, do którego nastolatek był stopniowo wprowadzany. Teraz gdy ma te piętnaście lat to codzienność, bez której właściwie ciężko wyobrazić sobie normalne życie. To… zwykła rutyna.


Przed rozpoczęciem gry chłopak zszedł jeszcze szybko na dół, by zaparzyć swoją ulubioną, zieloną herbatę oraz zrobić kilka kanapek, o czym zapomniał wcześniej z tego roztrzęsienia.

Kiedy wrócił, uradowany rozpoczął rozgrywkę, co pewien czas sięgając prawą ręką na półkę, gdzie znajdowały się talerz i kubek z jego obiadem.


 Dwie godziny później, zmuszony przez rodziców zakończył grę i zabrał się za czytanie książek. Nastolatek z pasją pogłębiał swoją wiedzę na temat historii, zwłaszcza tej z XXI wieku. Ciekawiła go na przykład przyczyna rozpoczęcia wojny zwanej przez niego ,,Rosja kontra reszta świata”, czy też, jakim cudem większość ludzi z kraju była zadowolona z władzy tamtejszego dyktatora. Obejrzał już kilkadziesiąt reportaży na ten temat i przeczytał o tym w różnego rodzaju książkach historycznych. Niestety, skutki tych serii przykrych wydarzeń są nadal widoczne: zniszczone ziemie i ,,połacie” wielkich, silnych metropolii. Przypominało mu to czasy, w których istniały państwa-miasta. Ta wizja była coraz bliższa spełnienia, w końcu większe ośrodki stawały się coraz bardziej niezależne.


- Przytłacza mnie to – ziewnął podczas lektury, zamykając powoli swoje powieki. Fujio spał.


Gdy tak leżał, godzinami mijała noc, podczas której Japończyk doznał dziwnego snu. Widział tam znajome miejsce ze swojej ojczyzny podczas obrony przed bombardowaniem. Ta obawa przed faktem o możliwym spełnieniu wydarzenia z jawy spowodowała wczesne przebudzenie się chłopaka. Półprzytomny podreptał schodami na dół, by wypić szklankę mleka.


- Aał! – krzyknął zdenerwowany, kiedy uderzył nogą o schodek, przewracając się. Zmuszony wrócił spać do łóżka, kulejąc.


Tylko zawsze, gdy to robił, zawsze zastanawiał się nad jednym:

„Po co żyć? Po co żyć skoro jutro i tak czeka mnie to samo?” I tu mógłby dopowiadać sobie setki kolejnych powodów, tylko… po co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :)