- Tylko nie spóźnij się do szkoły! – Skierowała ku niemu soczystego całusa.
- Och mamo, nie jestem dzieckiem! – Warknął, czym prędzej wychodząc.
Fujio poprawił swój plecak i wypluł piasek, który wpadł mu do ust przez wiatr.
Pierwszy
dzień w szkole, uu… pan licealista… to już coś, a przynajmniej tak
mówią. Wtedy jest się już ,,prawie dorosłym” w oczach dokładnie tych
samych, którzy dwa lata temu uważali cię za brzdąca.
Jego
wyjście przewidywanie miało być długą, nudną wędrówką, jednak okazało
się krótkim spacerem, finiszem, którym była szkoła: miejsce nauki,
powagi…
- Dołącz do klubu muzycznego!
- Nie, najlepszy jest sportowy!
- Zapraszamy do naszego klubu tanecznego! – Słyszał coraz to więcej propozycji.
- Klub teatralny! Miej na uwadze, że łączy on kilka kierunków w jednym - powiedziała pewna dziewczyna.
- A to nie powoduje tylko większego wysiłku? – zapytał chłopak.
- Nie, skądże! Jeżeli coś się kocha, to działa w drugą stronę: sprawia ci przyjemność i zabawę.
- Jestem innego zdania – rzekł dyplomatycznie i odszedł.
Niedyplomatycznie jednak uważał jej słowa za gadaninę przepełnioną
nierealistyczną ideą, która w oczach nauczycieli wcale taka nie była.
- Ee, jestem Sophie – podbiegła jeszcze do niego niepewnie nawiązując do dalszej rozmowy.
- Fujio. Fujio Otsuke – dodał. Ku jego zdziwieniu dziewczyna nie szukała dziwnych pytań, typu:
- To nietutejsze nazwisko. Przeprowadziłeś się do Stanów, nie?
A jednak zrobiła to po tej chwili ciszy. A jednak musiała zapytać tak, jak zapewne zrobiłaby większość ludzi.
- Myślę, że nie muszę ci mówić – odpowiedział dodając celowy ,,słodki” uśmiech.
Rozstając się z rozmówczynią zajrzał na korytarzu głównym, do której klasy go przydzielono.
- A więc 1B – mruknął pod nosem i poszedł do odpowiedniej sali. Ujrzał
tam zapoznaną się wcześniej grupę ludzi. Przyjrzał się każdemu z grubsza,
po chwili wymawiając swoje imię.
- Jestem Fujio, witajcie – zmienił
miejsce na nieco spokojniejsze, gdzie stał jak słup soli. Sterczał, spoglądając na zegarek, modląc się w myślach, kiedy będzie mógł
wrócić do domu. Czekał w końcu na swojego wychowawcę, który w tym samym
czasie bez skruchy wyklinał powód swojego spóźnienia.
- Przepraszam,
że musieliście tyle na mnie czekać, korki – wytłumaczył w tych słowach pół godziny później. – Jestem Cameron Clark, wasz jak się
zdaje wychowawca, tak? – starał się rozluźnić atmosferę, jednak nie
usłyszał odpowiedzi, co tylko bardziej go skrępowało.
- Tak – odpowiedział po tej niezręcznej chwili ciszy Fujio.
- Miło mi przywitać nowych uczniów naszej uczelni, którzy będą
reprezentowali ją przez najbliższe trzy lata. Mam nadzieję, że już się
poznaliście, więc od razu podam wam plan lekcji.
Czas uciekający w
ten sposób powodował u nastolatka nudności i senność. Gdy godzinę
później wrócił do domu, nawet nie przywitał się z rodzicami, a czym
prędzej pobiegł na górę do swojego pokoju. Rzucił plecak w kąt i zajrzał
do laptopa. Ten kilkudziesięcioletni wynalazek o dziwo nadal był modny,
choć małymi krokami stawał się przeżytkiem. W każdym razie takie
rzeczy dużo pokazywały o statusie rodziny Otsuke wśród społeczeństwa;
nie należała ona do najbogatszych, jednakże nie należała i do miażdżącej
większości, wśród której żyli biedni. Po prostu znajdowali się
pośrodku. Mimo wszystko była to maska, bowiem nie stać ich było
praktycznie na nic. Miesiąc wcześniej Japończyk emigrował z rodzicami ze
swojej ojczyzny do znajdujących się w miarę blisko i znacznie
bezpieczniejszych Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie wszystkich było
na taką podróż stać, jednak Fujio należał do tych szczęśliwców, którzy
mieli taką możliwość. Niestety przekonał też się na własnej skórze, że
wszystko ma swoją cenę: teraz musi żyć w ubóstwie, we wspomnianej masce,
by nie zostać zhańbionym. Tablety, laptopy, telefony dotykowe…
kilkanaście lat temu tak bardzo modne, teraz są zwykłym rekwizytem w
wielkim teatrze, do którego nastolatek był stopniowo wprowadzany. Teraz
gdy ma te piętnaście lat to codzienność, bez której właściwie ciężko
wyobrazić sobie normalne życie. To… zwykła rutyna.
Przed
rozpoczęciem gry chłopak zszedł jeszcze szybko na dół, by zaparzyć swoją
ulubioną, zieloną herbatę oraz zrobić kilka kanapek, o czym zapomniał
wcześniej z tego roztrzęsienia.
Kiedy wrócił, uradowany rozpoczął
rozgrywkę, co pewien czas sięgając prawą ręką na półkę, gdzie znajdowały
się talerz i kubek z jego obiadem.
Dwie godziny później, zmuszony przez rodziców zakończył grę i zabrał się
za czytanie książek. Nastolatek z pasją pogłębiał swoją wiedzę na temat
historii, zwłaszcza tej z XXI wieku. Ciekawiła go na przykład przyczyna
rozpoczęcia wojny zwanej przez niego ,,Rosja kontra reszta świata”, czy
też, jakim cudem większość ludzi z kraju była zadowolona z władzy tamtejszego dyktatora. Obejrzał już kilkadziesiąt reportaży na ten temat i przeczytał
o tym w różnego rodzaju książkach historycznych. Niestety, skutki tych serii przykrych wydarzeń są nadal widoczne: zniszczone
ziemie i ,,połacie” wielkich, silnych metropolii. Przypominało mu to
czasy, w których istniały państwa-miasta. Ta wizja była coraz bliższa spełnienia, w końcu większe ośrodki stawały się coraz bardziej niezależne.
- Przytłacza mnie to – ziewnął podczas lektury, zamykając powoli swoje powieki. Fujio spał.
Gdy
tak leżał, godzinami mijała noc, podczas której Japończyk doznał
dziwnego snu. Widział tam znajome miejsce ze swojej ojczyzny podczas
obrony przed bombardowaniem. Ta obawa przed faktem o możliwym spełnieniu
wydarzenia z jawy spowodowała wczesne przebudzenie się chłopaka.
Półprzytomny podreptał schodami na dół, by wypić szklankę mleka.
- Aał! – krzyknął zdenerwowany, kiedy uderzył nogą o schodek, przewracając się. Zmuszony wrócił spać do łóżka, kulejąc.
Tylko zawsze, gdy to robił, zawsze zastanawiał się nad jednym:
„Po
co żyć? Po co żyć skoro jutro i tak czeka mnie to samo?” I tu mógłby
dopowiadać sobie setki kolejnych powodów, tylko… po co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :)